Nie dla wszystkich będzie pewnie jasne kim jest pan Frusciante. Wystarczy jednak wspomnieć o jego wieloletniej współpracy z zespołem Red Hot Chili Peppers i mamy już szerszy obraz. Rewelacyjny gitarzysta, wszechstronny muzyk, śmiem twierdzić że jedyny w swoim rodzaju. W czasach największej popularności Red Hotów był notowany na 18 miejscu listy 100 najlepszych gitarzystów wszech czasów magazynu Rolling Stone.Jednak solowe dokonania Johna nie do końca pokrywają się z tym, czego doświadczamy słuchając RHCP. Przede wszystkim chyba dlatego, że w zespole rzadko kiedy mieliśmy możliwość posłuchać jego możliwości wokalnych. A szkoda. Sam dobór repertuaru także jest totalnie inny, co nie znaczy że gorszy. Moim zdaniem na płycie Empyrean Frusciante robi to, do czego został stworzony. W pełni można poczuć jego więź z gitarą, a to co dobiega naszych uszu jest dawką czystej energii.
Jego muzyka nie jest zbyt rozpowszechniona, nakłady płyt są niewielkie i przez to ich dostępność w Polsce jest właściwie żadna. Można jednak kliknąć na oficjalną stronę muzyka, gdzie znajduje się sklep oferujący praktycznie wszystkie jego wydawnictwa, zarówno w wersji cyfrowej jak i na CD, czy winylu. Nie musisz więc zamawiać drogich paczek z USA, by nacieszyć uszy muzyką Johna.
Dla tych jednak, których ciekawi jak wygląda proces zakupu powiem tylko, że reedycja winyla Empyrean kosztowała 35$ i rozeszła się w kilka tygodni, pozostawiając pustki w magazynach i niedosyt wśród fanów. Mój winyl szedł do mnie prawie dwa miesiące i kosztował trochę więcej niż te 100zł, ponieważ doliczyć należało jeszcze nienajtańszą przesyłkę. Może dodam jeszcze, że wersja na czarnej płycie liczy sobie dwa utwory mniej, niż jej siostra na CD (gdzie oznaczone są jako bonusy), jednak wraz z moją przesyłką otrzymałem specjalny kod, dzięki któremu mogę ściągnąć album w wersji cyfrowej razem z bonusami (nie jakieś skompresowane empetrójki, a wysokiej jakości pliki WAV).
Zapytacie pewnie dlaczego zadawać sobie tyle trudu, wydawać kasę, by kupić Empyrean na winylu? Otóż w moim mniemaniu album ten jest wyjątkowy. Jest kwintesencją muzyki Frusciante’go, jego wizytówką. W wielu źródłach internetowych ludzie piszą, że John dostał od boga wielki dar, wielki kredyt zaufania. Jeśli to rzeczywiście prawda, to po przesłuchaniu tej płyty można z całą pewnością stwierdzić, że go nie zmarnował.
http://www.youtube.com/watch?v=TZgyv1-i6s4&autoplej=0&kolorek=123456&w=320&h=240&typek=1
Witaj! Trafiłam na Twojego bloga, bo chciałam dokonać wymiany za "Przez burze ognia" i jestem zaskoczona! Również słuchasz Johna? Cudownie! Posiadam "The Empyrean" na CD, niestety nie wersję japońską z bonusami (a szkoda, "Here, Air" to geniusz), i jest to zdecydowanie jeden z najlepszych stworzonych kiedykolwiek albumów. Takie opus magnum Frusciante. To, co on stworzył na tej płycie, mógł stworzyć tylko człowiek, który trafił do piekła, by potem z niego wyjść. Szczególnie ubóstwiam "Central" i "God", choć w sumie wybierać spośród utworów na tej płycie to aż grzech... Właśnie odtworzyłam sobie "Song to the Siren" - kurczę, lepsze od oryginału.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
PS Można się spodziewać w przyszłości jeszcze jakichś recenzji solowej twórczości Fru? Szczególnie zależy mi na Twojej opinii na temat jego najnowszych dokonań. Jak dla mnie są dobre, nawet bardzo... Ale tęsknię za czasami, kiedy tworzył coś takiego, jak choćby na "Shadows Collide with People".
PS 2 Dodaję do linków!